sobota, 3 października 2015

VII

Siedzę w samolocie.Właśnie lecę do Londynu.Robert,to znaczy tata przyszedł do mnie i najzwyklej w świecie oznajmił ,że zabiera mnie do Londynu.Jestem cały czas w głębokim szoku.Dociera to do mnie ,bardzo wolno.Ale teraz wiem ,że będę musiała się zmierzyć z niejedną sprawą,która związana jest z przeprowadzką.Będę tam sama.Bez znajomych,przyjaciół,sąsiadów i całego mojego życia.Zostaje sama jak palec.Co z tego ,że mam ojca.Nie miałam z nim kontaktu i o czym mam teraz z nim rozmawiac?O całym swoim życiu?Przestałam się już łudzić,że ten moment nadejdzie.Wszystko się sypie i rypie.Eveline leci właśnie do Europy.Bez kompletnej znajomości:stylu i obyczajów Europejczyków i mieszkańców Wielkiej Brytanii.Będę jak dziwoląg i umarły wzięty z nieba i sprowadzony na świat ziemski.W co ja się pakuję.Ale nie mam innego wyjścia.Mama mi obiecała ,że coś wymyśli,ale szczerze w to wątpię.Kasa jest nam potrzebna,mieszkanie tonie w długach.Jeśli mama zrezygnuję z pracy,wylądujemy na ulicy.Muszę to chyba wytrzymać.Nadal  nie mogę w to uwierzyć,że przyszła do nas baba z opieki.
-Robert,masz walkmena ?-spytałam odrywając się od książki,a raczej udając.
-Tak mam,a co chcesz posłuchać muzyki?
-Tak,a swojego mam we walizce.
-Rozumiem -uśmiechnął się i podał mi go z kasetą Frankiego Valiiego i jego utworem "Big girl's don't cry".
No cóż,ni każdy może słuchać takich zespołów jak Motley Crue.

Big girls don't cry |

Big girls don't cry (they don't cry)
Big girls don't cry (who said they don't cry)
My girl said good-bye (my oh my)
My girl didn't cry (I wonder why)

(Silly boy) Told my girl we had to break up
(Silly boy) Thought that she would call my bluff
(Silly boy) But she said to my surprise
Big girls don't cry

Big girls don't cry (they don't cry)
Big girls don't cry (who said they don't cry)

Baby I was cruel (I was cruel)
Baby I'm a fool (I'm such a fool)

(Silly girl) Shame on you your Mama said
(Silly girl) Shame on you, you cried in bed
(Silly girl) Shame on you, you told a lie
Big girls do cry

Big girls don't cry (they don't cry)
Big girls don't cry (that's just an alibi)

Big girls don't cry  
I odpływam w świat morfeusza. 

*** 
W moich drzwiach stała kobieta po czterdziestce.
-Jest mama?-uśmiechnęła sie.
-Nie ma,ale za dwa dni będzie.
-Przykro mi Eveline,jeśli jej nie ma ,musimy cię zabrać.Twoja mama pracuje tam na stałe.
-Ależ proszę pani,ja sama sobie świetnie radzę.Mama za jakiś czas wróci,proszę tego nie robić-powiedziałam wstrzymując łzy,gdy koło niej pojawił się rudy mężczyzna.
-Właśnie,ja się nią zajmę -zobaczyłam Roberta.
-Dobrze..-powiedziała osłupiała kobieta.-Tylko najpierw Eveline musi wyrazić zgodę.I pan musi powiedzieć jaki stopień porewieństwa was łaczy.
-Jestem jej ojcem - powiedział dumnie.
-To jak Eveline?
-Ech ...chcę zostać z Robertem- powiedziałam patrząc się w swoje stopy i poszłam się pakować.Z przedpokoju słyszałam głosy Roberta i tej baby.No to czas zmierzyć się z własnym życiem.Ech nowym.Nagle dzwoni telefon:
-Halo ,Eveline.Proszę cię,dziecko jedź z Robertem.Potem się odezwę i powiem ci ,czy udało mi się coś załatwić.I proszę cię,bądź silna i daj radę,kochanie-usłyszałam zmartwiony głos mamy.
-Dobrze...-westchnęłam.-Mamo i będzięmy musiały poważnie porozmawiać,musisz mi to wszystko wyjaśnić.
-Obiecuję,a teraz muszę już kończyć,bo muszę wracać do pracy.
-Ok,a ja idę się pakować-rozłączam się.Padam na podłogę i wybucham płaczem.Leże tak ,kilka mint w bezruchu.Po pewnym czasie ,wstaję i idę do łazienki.
-Wszystko w porządku?-słyszę głos Roberta.
-Tak.
-Widzę ,że płakałaś.Wszystko w porządku?
-Taa...ale wiesz,boję się trochę.Nie znam cię i nie wiem jak będzie tam w Londynie.
-Nie martw się,będzie dobrze- podchodzi do mnie i przytula mnie.A ja czuję się bardzo dziwnie ,ale miło.-Dostaniesz wszystko co nastolatce potrzebne.Będziesz miała duży pokój,pełną szafę ubrań,łózko jakie sobie wymarzysz.
***
Budzę się gdy wjeżdżamy na posesje wielkiej willi.
Jest ciemna noc.A drzewa ,nadal mają ślady ,najprawdopodobniej ,dziennego deszczu.Czyli jest taka jak mówili.
-Witaj Eveline,długo spałaś.Właśnie dotarliśmy do domu-uśmiechną się,gdy nagle auto zatrzymało się,przed domem.Koło okna stały trzy osoby.Jedna kobieta ,dziewczyna i mały chłopiec.Kiedy tata wyszedł z auta ,chlopczyk rzucił się w jego stronę ,a kobieta z dziewczyną  powitały go entuzjastycznie .
-Jane,Logan ,kochanie musicie kogos poznac- uśmiechnął się.-Eveline ,mozesz wyjść?
Wyszłam i poczułam dziwne spojrzenia zgromadzonych.
-To jest Eveline  jest waszą przyrodnią siostrą-uśmiechnął się,a ja stałam speszona.-Eveline to twoja siostra i brat.
-Witaj-odezwała się Shirley i Logan.Jane stala osłupiała i patrzała się na mnie,jak na potencjalną ofiarę.-To dla niej przygotowałeś pokój.Pewnie jesteś zmęczona,chodź zaprowadzę cię do pokoju-brunetka podała mi rękę i zaprowadziła do środka.
Kiedy znalazłyśmy się w środku  ,usłyszałam krzyki dziewczyny.Podejrzewam ,że to był głos Jane.
-Kochanie , rzeczy wniesie David -powiedziawszy to ,zaprowadziła mnie do góry i pokazała mi mój pokój.
-Dziękuję -odparłam i weszłam do łazienki,która znajdowała się obok mojego pokoju.Umywszy się,zauważyłam ręcznik i piżamę.Wbiłam się w nią i rzuciłam się na łózko jak długa.Nie rozglądając się po pokoju,zasnęłam.


 

WITAM

Wiem ,że nikt nie zachodzi w te progi.Ale chcę was poinformować,że jest to moje pierwsze dzieło ,do którego mam zamiar wrócić! Kiedy wreszcie rozkręciłam się z bloggerem,mogę śmiało powrócić!
Oczywiście błędy które są w mych rozdziałach.Ulegną poprawie i troszkę podrasuje tego bloga,ponieważ troszkę pusto tu jest.Także zapraszam moich czytelników z Welcome to the Hell , oraz Wild Girls.
Powracam z "całą parą " ! Oczywiście nie obiecuję ,że wszystkie te blogi będą prowadzone na bieżąco ,ale z czasem na każdym coś będzie się pojawiać .



niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział VI

  Witajcie,wybaczcie za tak długi okres nieobecności mojego opowiadania,niestety brak czasu spowodowany szkołą,nie pozwolił mi na przepisanie tego na komputer,lecz udało mi się.Następny rozdział postaram dodać się jak najszybciej,a teraz życzę miłego czytania.Mam nadzieję również że dobrze spędziliście mikołajki i takie spóźnione życzenia ;D.

 Wchodzimy z Ann ,do mojego mieszkania.Na szczęscie tamta baba się ode mnie odwaliła i nie wezwała nikogo ,ze służb ,do rodziny.Wchodzimy i rozbieramy się.
-Chcesz herbaty?Jestes glonda?-spytalam i glosno westchnelam.Znowu zaczelam myslec o Robercie i calej tej sytuacji w ,jego garderobie.
 -Zrob herbaty i jestem glodna- z moich zamyslen wyrwal mnie ,glos goscia. -Dobrze,chcesz platki,kanapki czy moze surowke?-spytalam gapic sie w lodowke.
-Platki ,jakbys mogla zrobic.
-Szybciej przeleca,a jak bede glodna ,to zjem Perre'go-zasmiala sie ,a ja dolaczylam ,do niej. Kurde Ann ma,niezle poczucie humoru.Przy niej,zawsze sie,smieje.
 -No i najlepiej zacznij,od jego boskich rak,ktore zajebiscie wymiataja ,na gitarze -zasmialam sie i przynioslam ,jej cieple platki i herbate.
-Dzieki.Nie ,wole zaczac ,od jego wlosow.
-Ale od wlosow ,bedziesz miec klaczki-zasmialysmy sie razem ,a ja wlaczylam plyte Scorpionsow.
-Nie takie,jak ty od Klausa!
-Przestan! Klaus ma,piekne wlosy ,ale ja bym wolala jesc,jego glos ,gdyby to bylo mozliwe.
 -Ja bede ,jesc wlosy,Ruolfa i jego wasy-wybuchlam smiechem ,bo nagle wyobrazilam sobie ,Rudolfa jako zyrafe.
-Z czego sie smiejesz?
 -Z Rudolfa,bo wyobrazilam go sobie,jako zyrafe z jego glowa-w tej chwili Ann przylaczyla sie do mnie. -Dobra uspkojmy sie i zjedzmy. Kiedy zjadlysmy ,nagle uslyszelismy dzwonek.Wstalam i otworzylam drzwi,a tam ujrzalam mamy przyjaciolke z ,naprzeciwka.
 -Dobry wieczor Nancy-przywitalam ja,zdzwil mnie jej ubior,bo miala na sobie szlafrok.
 -Czesc Eveline,sluchaj byl tu dzisiaj jakis facet.Wypytywal o ciebie i twoja matke. Jak to uslyszalam , to zdziwilam sie.
-Ale kim byl ten koles?!.
 -Nie wiem,dobra ja idę.Jutro ,do ciebie wpadnę -pożegnałyśmy się i zamknęłam drzwi.
-Ej Eveline ,słyszłam całą rozmowę,nie chcę wyjść na wścibską ,ale wiesz może to był Robert?
-Nie,jakby to byl on.Rozpoznalaby go,ona czyta duzo gazet ,a teraz o, nim sie troche rozpisuja-westchnelam i usiadlam.
-Skomplikowan,ale lepiej uwazaj ,bo mieszkasz sama,jak sie instytucje przyczepia to mozesz wyladowac w domu dziecka-westchnelysmy w rownym czasie.
-Zdaje sobie z tego sprawe,wiesz jak narazie udaje mi sie to zataic,ale jak bedzie szkola to i tak ,to sie wyda.Predzej ,czy pozniej.
Zapadłacisza pomiedzy nami.Zaczela mnie wkurzac,podeszlam do gramofonu i wlaczylam Aerosmith.
-A tak ,w ogole mozesz zostac u mnie na noc?
-Bo w sumie wiesz ,mamy juz 10 wieczorem.
 -Nie,ojciec ma po mnie przyjechac.
-Wlasnie moge od ciebie,zadzwonic?
-Pewnie. Nagle ,ktos znowu zadzwonil ,do drzwi.Pewnie ,znowu Nancy,mialam dosyc tego,dnia i jeszcze wszyscy cos ode mnie chcieli. Wstalam z kanapy i poszlam otworzyc drzwi.
-Tak Nancy,w jakiej sprawie znowu przychodzisz?-ale, gdy zobaczylam, kto stoi w moich drzwiach,po prostu oslupialam. Czy dzien moze sie wreszcze skonczyc!
 Prosze.
Kurwa.
Mam dosc.

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział V

-A ,co cie to obchodzi?,czy ja sie ciebie,pytam dokoad ty chodzisz-odpowiedzialam,starajac sie zachowac odwagę,bo Ann byla troche przerazona,ale moja pewnosc siebie,ja chyba uspokoila. -
A duzo,to jest nasza miejscowka i nie zycze ,sobie zebyscie ,wy sie tu pojawialy!-powiedziala,zabijajac nas wzrokiem i wadc bylo,ze gotowa byla wczac bujke.
 -A co ty wykupilas sobie ta plaze?-powiedziala Ann
- Ze,roscisz sobie do niej,takie prawa,z tego co wiem,kazdy moze tu chodzic,kiedy chce i o jakiej porze ,a tobie gowno do tego!-usmiechnelam sie i pewnie wlaczylam do ,rozmowy.
-Wy lafirydny!-podeszla druga,z trzecia. -Jak wy sie ,odzywacie do Kathi?Nauczyc was kultury-powiedzialy i nagle trzecia,podeszla ,do Ann i wlazla na nia,tak ze ta sie przewrocila.Teraz przegiela,wkuwila mnie.
-Co ty robisz?!-powiedziala Ann.
-Oj uwazaj blondzio ,jak chodzisz!Nic ,nie poradze na twoja glupote.Chlopacy,idzcie na nasze ,miejsce ,my nauczymy te ,dwie kultury -reszta cih grupy ,ruszyla ,a ja dostrzeglam w oddali ,skautów zawsze nocowali ,we wakacje na plazy Los Angeles.
 -Co ty kurwa robisz,dziewczyno ogarnij sie!Przeciez ty ja przewrocilas,mam ja cie tak przewrocic ,, zobaczymy jak tobie,bedzie milo-wtracilam sie i stanelam w obronie Ann ,w tym momencie pomglam jej ,tez wstac.
-O, ale ,jestes mocna w gebie zobaczymy ,czy taka mocna w bujce-brunetka podwinela swoja skore ,zaciskajac swoje dlonie w piesci i zaczela w nie uderzac,z szyderczym usmiechem,jej fryzura postawiona ,do gory i wypryskana lakierem wyglaWygladala smiesznie.
-A, co to,tylko bic sie potrafisz?!Pokaz ,jaka jestes mocna w gebie,bo bija sie tylko slabelusze,ale widac ,ze ty sie do nich zaliczasz-zasmialam sie i powiedzialam strasznie pewnie(co bylo dziwne,bo normalnie to zaczelabym panikowac,teraz, natomiast czulam pewnosc siebie,jakiej nigdy nie czulam). -Jakas ty madra,normalnie mnie poruszylas-zasmiala sie kpiaco.
 -Sorry,ale ja nie jestem dobra wrozka -podeszla do mnie i popchnela mnie i zaczela szarpac.Juz chcialam sie zamachnac i dac ,jej z kopa ,ale rozdzielil nas pewien,skaut i spostrzeglam ze,go znam.Byl to Michael,chodzil z nami do klasy,bardzo w porzo gosc.Sluchal fajnej,muzyki ,kiedys nawet sie w, nim podkochiwalam,(tak -ja twarda rockmenka,cos kazdy przechodzi jakos,swoj okres dojrzewania i nie obywa sie,to bez zauroczen chlopakami).Moze nawet nadal ,cos do niego czulam,ale nie wyobrazalam sobie,czegos wiekszegoNie chcialam miec chlopaka,czasami z, nim nawet flirtowalam,ale glownie gadalismy ,o muzyce,obaj, bowiem sluchamy rocka i troche ciezszych brzmien.
-Ej dziewczyny co tu sie dzieje?!,ty Margaret nie przesadzaj i zostaw ja w spokoju,a swoja niechec zostaw dla siebie- nagle trzy dziewczyny daly spokoj i poprostu sobie poszly.
 -Nic wam sie ,nie stalo?-zapytal zmartwiony.
-Nie,ale jestem troche poobijana,ale nie martw sie ,do nastepnej bujki ,ze swiniami sie zagoi(nie chodzi tutaj, o te dziewczyny ,tylko o normalne swinie,zwierzeta.Ann zawsze lubi tak ,zartowac)-zasmiala sie.
-A tobie nic nie zrobily?-spytal z troska w glosie.Jakie to ,mile.
-Wszystko w porzadku,tylko mnie popchnela ,wiec nawet ani jednego siniaka nie bede miec,to znaczy tez ,ze rowniez dam sobie rade bic,sie ze swiniami-zasmialam sie,chcialam troche rozladowac ,ta powazna sytuacje.Szczerze mowiac,nawet zapomnialam o ojcu.
-To dobrze,moze przylaczycie sie do nas,wlasnie robimy ognisko?-usmiechnals sie ,swoim olsniewajacym usmiechem.
-Nie dzieki musimy juz isc,zreszta moj kot pewnie jest glodny-usmiechnelam sie i zlapalam Ann ,za reke ,dajac jej do zrozumienia,ze idziemy do domu.
-To szkoda,ale jak musicie to idzcie i uwazajcie-poznegnal sie z nami i poszedl ,do swoich a my poszlysmy do mnie. Kiedy weszlysmy ,do mojego bloku.Jak zwykle spotkalam,moja sasiadke.Strszanie wscibska,wreda i wielka plotkara,mieszkala pod siódemką.
-Dobry wieczor-usmiechnelam sie,ona wlasnie oderwala sie od mycia ,klatki i odwzajemnila usmiech. -Dobry wieczor panienko,jak tam mamusia juz wrocila?Nie powinna ,mlodej dziewczyny zostawiac samej.Przeciez ,jestes za mloda.
 Wkurzylam sie,po cholere ta baba wtraca nosa,tam, gdzie nie trzeba!No po jaka cholere,mamy wakacje i kurwa nic nie ,poradze ze ,matka wyjechala do pracy.To jest,moja sprawa i matki,niech ta baba zajmie sie swoim synkiem.Ktory ,oczywscie zrobil dziecko i uciekl ,od kobiety.Kiedy chcial miec kontakt z, nim,ono nie chcialo i powiedzialo ze ma go w dupie.I slusznie.
-Jeszcze nie,jestem juz duza i dam se rade,zreszta mamy wakacje.A mama niedlugo przyjedzie.
-Dobrze ,ale dziewczynko ja ci pomogę ,pójdę zadzwonić do specjalnych służb zaczekaj -powiedziała to i poszła do mieszkania,ja w tej chwili nie wiedziałam co zrobić.
No to kurwa mam problem.

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział IV

Szybko tu dobieglam.Poszlam w swoje odosobnione miejsce i padlam na piasek , rozryczalam sie poprostu lzy same zaczely ze mnie plynac.Wiem glupie to, lecz gorycz sama zaczela ze mnie plynac. Nagle za soba uslyszalam czyjś glos.
-Eveline co sie stalo?-zapytala z przejeciem Ann. -Bylas u swojego ojca?
-Tak bylam,ale okazal sie okropnym chujem-powiedzialam, to w miare zrozumiale,bowiem cale, to zdenerwowanie,nie pozwolilo abym powiedziala, to normalnie.Nagle moja kochana Ann przytulila mnie i poglaskala.
-Nie placz juz,wszystko jest w porzadku.Nie przejmuj sie, nim,chodz ,ze mna do twojego domu.Noc zapada i lepiej ,bedzie jak ,nie spotkamy tutaj ,tych nachalnych puknow-podala mi reke,wstalam i ostrzasnelam sie,nie moglam caly czas ryczec."Musisz sie ogarnac"-pomyslalam.
-Masz racje-wyjelam z torby chusteczke,podeszlam do wody i przemylam twarz.
-Wygladam lepiej?-spytalam sie.
 -Tak-usmiechnela sie i wyjela ze,swojej torby bita smietane i umazala mnie.
-Ej ,to nie fair -zasmialam sie i wytarlam bita smietane.
 -Nie mam sie ,czym obronic ani jak ,zrobic odwet!-udalam oburzona,a kumpela sie ,zasmiala.
-Nie wychodzi ,ci te twoje udawane oburzenie.
-Ha!ha bardzo smieszne-podeszlam do wody i troche,,ja ochlapalam.
 -Ej moglas mnie uprzedzic-zasmiala sie. -No ,co ty mnie noie uprzedzilas!-usmiechnelam sie z satysfakcja. -Dobra powydurniamy sie w domku,moja mordko-usmiechnela sie ,pewnie zalotnie.
 -Twoj usmiech mnie przeraza,chcesz mnie zgwalicic!-udalam przerazenie.
 -Spokojnie,zgwalcic ,to ja moge Joe Perre'go-zachichotala objela mnie.
-A teraz,idziemy-ruszylysmy w strone wyjscia z plazy ,gdy nagle ukazali sie nam ,nasi znienawidzeni Punkowi,chodzili z nami do szkoly,ale byli okropni.Nie lubielismy ich z Ann,wkurzali nas,zreszta ,do kazdego sie sadzili i podrywali wszystkie laski.A jesli chodzi,o dziewczyny byly,tam dwie z ktorymi,nawzajem sie nie znosilysmy.
-Hej ,dziewczynki, gdzie, to sie chodzi wieczorami?-powiedziala jedna z nich,zagrodzajac nam ,droge.
 O kurwa! Jeszcze tego,nam brakowalo!

czwartek, 23 października 2014

Rozdział III

-Jezeli mi nie wierzysz ,mam wasze wspolne zdjecie.Zaczelam grzebac w plecaku ,gdy nagle ujrzałam za uchylonymi drzwiami tego nie przyjemnego ochroniarza.
-Mike mozesz juz pojsc,nic mi nie zagraza -powiedzial dosc stanowczo.
Bylam troche zla ,ze kazal tkiwc temu typowi za drzwiami, ale coz ,nie zna mnie ma prawo.Dobra nie obchodzi mnie, to.Jestem tu tylko,by moj ojciec dowiedzial sie o moim istnieniu.
-Prosze podalam mu zdjecie i przyjzal sie mu.
-Tak,pamietam Michelle ,mielismy blizsze relacje, ale...Nie dokonczyl,bo ja mu weszlam w slowo.
-Ale skad masz pewnosc ,ze jestem twoim ojcem.Pewnie chciales, to powiedziec.Usmiechnelam sie irytujaco.
-Wiem mialam swiadomosc tego ze tak powiesz ,ale mam tego dowod.Podalam mu wyniki badan,ktore matka zrobila po moim urodzeniu ,bo zajebala mu wlosy.
Tak znalazlam, to w papierach.
On patrzal zszokowany na zdjecie i wyniki badan.
-Sluchaj nie przyszlabym tutaj nie majac 100% pewnosci.Mam ja wiec jestes moim pieprzonym ojcem,chcialam zebys to wiedzial,moim zdaniem powinnienes wiedziec.Matka nigdy nie powiedziala mi i nie chciala zdradzic ,kto jest moim ojcem.Ostatnio przypadkowo znalazlam wasze zdjecie,wiec od razu sie skapnelam ze byles z nia w tym samym roku w ktorym sie urodzilam.Tylko wy byliscie ze soba na poczatku stycznia ,a ja urodzilam sie dziesiec miesiecy pozniej.Widzac twoja mine ty tez nie wiedziales.
-Tak dokladnie-przerwal na chwile,widac bylo ze byl zszokowany i glosno westchnal.
-Ale skad mam miec pewnosc ,ze ty jestes moja corka.Sluchaj twoja matke,pamietam i byla groupie.
Co kurwa,jak to uslyszlama, to az nie moglam w, to uwierzyc.Nie mogl tego zrobic, w jakis delikatniejszy sposob!Przeciez to byl moj rodzic,ona mnie wychowala ,pielegnowala ,pracowala ciezko ,w hotelu i teraz pieprzy ,ze byla groupie?!Nie no kurwa przesadzil,probuje wyprzec sie ze,jest moim ojcem, bo sie kurwa boi!On zawsze byl pieprzonym babiarzem,slyszalam o tym!
-Slucham ,kim moja matka byla?!-Unioslam glos.
-Ty pieprzysz ?! Czy ty sam, to slyszysz,jakos ja znam od 17 lat,bo ciebie kurwa nigdy nie bylo,a teraz bedziesz na nia wymyslac glupoty! A, to on bylaze mna przez te wszystkie lata!Bo co,bo ty kurwa wypierasz sie ze nic nie wiesz o ,moim istnieniu,a mogles sie chociaz dowiedzie co u swojej kochanicy slychac!Czy nie jest w ciazy,przypadkiem!Ale nie ty wolales rozwijac kariere,miec w dupie, czy 20 latka poradzi sobie z dzieckiem sama ,bo wychowywala sie w patologi!Nie mogles sie dowiedzie,bo wolales bzykac panienki,nic od ciebie w zyciu nie dostalam,nic kompletnie i teraz sie wypierasz,jak mam grube dowody.Myslales zeco nie spotka cie ta chwila,jak twoja nieslubna corka przyjdzie do ciebie,wywalac swoje zale,kiedys musialo to nastapic.A teraz pieprzysz o mojej matce glupoty,jak ona jest porzadna,ciezko pracowala!
Krzyczalam chyba najglosniej jak potrafilam.Nie moglam pozwolic, by ktos ja ,tak obrazal.To ona kazala mi byc pozadna.Wychowala sie w okorponej rodzinie.Moja babcia znalazla se
ojczyma ,ktory chlal i babcia tez ,z czasem zaczela.Moja matka byla zdana sama na siebie.Juz jak byla nastolatka ,musiala se radzic ,sama na siebie zarabiac zeby miec co ubrac.Starala sie wychowac mnie,na dobrego czlowieka.A on tak beszczesci jej imie,kurwa o nie przegiął.
Widac bylo ze nie wiedzial co powiedziec,jak zareagowac,ale w koncu odwazyl sie wypowiedzieć swoje zdanie:
-Sluchaj, a wiesz ze twoja,matka byla modelka i pokazywala swoje cialo?
-Co kurwa,to ze byla modelka, to wiem.Ale na pewno nie pokazywala,swojego ciala przed obiektywem.Probujesz ja oczerniac caly czas,bo zachowales sie okropnie.Wiesz co nie chce cie znac!!Jestes pieprzonym chujem i wal sie ,nie znam cie!Jestes tylko,facetem ktory mnie zrobil i nic wiecej!A mojej matce, jakbyschcial wiedziec nie wyszla robota modelki i musiala wyjechac,do pracy do Bostonu ,w hotelu i zostawila mnie,sama w chacie ,bo nie miala innego wyjscia!Ale co,cie, to kurwa obchodzi,siedz se ze swoimi panienkami !Nie chce cie znac!Krzyknelam ,wrecz rozdarlam sie i wybieglam z tamtad,nie patrzac na niego.Widzialam jak ludzie sie na mnie patrzyli, ale,ja bieglam szybko do wyjscia, bo chcialam isc do domu i ogarnac sie,po tym spotkaniu.Zawsze marzylam,zeby miec ojca.
Nawet ludzilam sie ze moze teraz sie zainteresuje,bo wczesniej nie wiedzial o moim istnieniu.Ale dupa,to prawdziwa rzeczywistosc,jest jak jest,nigdy nie bede miec ojca!Musze ,sie z tym pogodzic,mam tylko mame.
Nagle spostrzegalm , jestem na plaży.

niedziela, 19 października 2014

Rozdział II

Za moimi plecami pojawil sie ochroniarz.  
-Czego kurwa chcesz?-powiedzialam zdenerwowanym tonem.  
-Prosze w tej chwili opuscic garderobe pana Planta. Chcial ,juz mnie wziasc i wyniesc ,ale ja pobieglam do lazienki i sie zamknelam. Wiedzialam ,ze nie odpuszcze tego spotkania.  
-Nie opuszcze tego pomieszczenia,sam sobie wyjdz.Nie odpuszcze takiej okazji!! Zeby spotkac tego chuja!!Wyjdz lepiej z tad! 
 -Mala nie przesadzaj ,bo zaraz tam wparuje-powiedzial ,tak z lekkim wkurwem. -Nie! I. Nagle. Do garderoby wszedl Robert Plant. O kurwa! Panikuje. 
 -Co tu sie dzieje Mike?Uslyszalam glos z pomieszczenia obok ,od razu wiedzialam ,ze jest glos mojego ojca.Jeny ,jak to dziwnie brzmi ,ojca. Dobra nie wazne musze wyjsc z tej jebanej lazienki,tak zeby ,ten wielki grzyb mi nie zrobil. 
 -Jakas dziewczyna wtargnela ,do panskiej lazienki.Nagle wszystko zaczelo we mnie panikowac ,w tej chwili uswiadomilam ,sobie ze nie wiem, co zrobic.Pojawienie sie jego sprawilo, ze spanikowalam.Ale ok Eveline ogarnij sie.  
-Nie wyjde z tej lazienki,dopoki ochroniarz nie wyjdzie!Chce porozmawiac sam na sam z panem Plantem mam dla niego wazna sprawe.Postaralam sie powiedziec,pewnym siebie glosem nie chcialam,zeby z mojego glosu mozna bylo wyczytac niepokoj.  
-Mike opusc garderobe, skoro ta pani ,ma mi cos waznego,do przekazania to chce zebysmy zostali sami.Moze pani wyjsc. Zrobilam to. Wyszlam z lazienki,ubrana bylam w ramoneske,niebieska bluzke z logo Aerosmith,podarte dzinsy no i oczywscie ,na nogach mialam Glany,chodz mielismy lato ,a one byly na jesien.Ubralam je teraz, bo cieplo mi w nich bylo,a trzeba przyznać, że wieczory były już chłodne. I. Teraz. Widze go. Kurwa panikuje! Dobra opanujmy sie,ale od czego ja mam zaczac?! Moze od razu przejsc z grubej rury "Dzien dobry ,jest pan moim ojcem,nazywam ,sie Eveline Overman spal pan kiedys,z moja matka,Michelle Overman i zaplodnil ja pan.A przychodze ,do pana, bo matka pracuje w Bostonie?!" Nie moglam ,tak zaczac.Musze to zrobic w jakis normaln,inny sposob, dobra on czeka,a ja ide po prostu ide i nic. On mierzy mnie wzrokiem,pewnie mysli skad sie urwalam i co od niego chce.  
-Wiec ,jaka masz wazna sprawe do przekazania?-powiedzial dosyc pewnie,milym glosem ,z lekka nuta ,jakby chcial miec to juz za soba.  
-Lepiej,niech pan usiadzie,jest to troche skomplikowne,ale spokojnie nie jestem psychofanka,ktora wtargnela tu specjalnie.W ogóle raczej, by mnie tu nie bylo,gdyby nie bylo to wazna sprawa,o ktorej moim zdaniem powinnien pan wiedziec.  
-Dobrze, ale nie lubie jak ktos mi mowi pan wiec ,mow mi po imieniu.Usmiechnal sie swoim nonszalanckim usmiechem.Troche mnie zdziwil,ale nawet mial fajny i juz wiedzialam skad mam te loki,bylo male podobienstwo do Roberta.Dobra jezu,o czym ja mysle dobra ogranij sie.Musisz mu powiedzieć,ale jak powiedziec rockmenowi ,tak zeby dotarlo to ,ze z jednorazowego numerku ma dziecko,chyba ze z romansu.  
-Nazywam sie Eveline Overman i jestem corka Michelle Overman,urodzilam sie w 1968 ,zaraz po tym ,jak ty przespales się z moją matką.